poniedziałek, 11 kwietnia 2011

NP27

Czytając posta na blogu Bartosza, przypomniało mi się, że jakiś czas temu sam gdzieś wynalazłem orwo NP7, które jak wiadomo jest kinową wersją negatywu np27, różniącym się jedynie perforacją, oraz faktem występowania jedynie w postaci ładunków do kamer filmowych. Dostałem go z bliżej nieokreśloną datą przydatności do spożycia, wiadome tylko było że lata 80te ubiegłego wieku. Po testach okazało się, że o ile mnie pamięć nie myli, czułość mu spadła o 3 działki. Poza spadkiem czułości ziarno wyszło jak z t-max'a 3200:


Jakoś nie miałem koncepcji wtedy na wykorzystanie takiego materiału i dałem sobie z nim spokój, choć korciło na całą szpulkę, tylko kiedy bym przerobił te 305 metrów.
Wołałem wtedy w rodzinalu, odbitki robiłem na x-press'ie, fotonbrom był zbyt miękki na ten negatyw.
Jeszcze jedno ujęcie z tego filmu, bardziej minimalistyczne niż poprzednie: