wtorek, 2 marca 2010

reklama

Generalnie nie oglądam telewizji. Wyjątkiem jest coraz rzadziej występująca w przyrodzie sytuacja, w której jakiś tam telewizor naprawiam, lub po tej naprawie testuje. Wprawdzie zazwyczaj z pięciu dostępnych kanałów wybieram jedyny informacyjny, ale zdarzy mi się czasem zajrzeć na inny. Co wtedy widzę? Otóż większość kanałów oferuje swoim widzom mega blok reklamowy, znienacka przerwany fragmentem filmu, serwisu informacyjnego czy też serialu. Tak na marginesie to obecnie produkowane seriale to również reklama. Pani Zosia podjeżdża nowiutkim modelem marki takiej to a takiej pod szpital, a pan Józek który w tym czasie skończył dyżur, odjeżdża ośmioletnim anonimem bez znaczka na klapie. Również Władziu, choć nie widać jakiej marki komórki używa, to telefon od Henia zaraz uświadamia widzom że to aparat marki tej i tej, czyli tej samej co produkuje również opony i gumofilce. Co ciekawe to te seriale, choć niby o życiu, niewiele mają z tym codziennym życiem wspólnego. Nikt nie pali, po domu wszyscy chodzą w butach, a studenci nie mają kaca, ale za to mają pełną lodówkę.
Nie inaczej jest w radiu. Radia akurat zdarza mi się często słuchać, tego gdzie można usłyszeć np. Wojtka Manna, Janka Ptaszyna-Wróblewskiego czy rozbawionego Artura Andrusa, ale będąc gdzieś "przelotem" niestety stykam się ze stacjami komercyjnymi. Reklama radiowa jest chyba gorsza od telewizyjnej. O ile w przypadku oglądania telewizji można wykorzystać tą przerwę na wycieczkę do lodówki albo wuca, o tyle radio jest urządzeniem raczej towarzyszącym przy codziennych zajęciach i nie jest na tyle absorbujące aby sobie robić od niego przerwy. W dodatku reklama radiowa jest jeszcze bardziej idiotyczna od tej telewizyjnej. Prym chyba wiedzie sieć salonów ze sprzętem elektronicznym i agd, w której kiedyś miałem okazję pracować, ale zaraz za nią są producenci różnych farmaceutyków. Tak w ogóle to przerażająca jest ilość leków bez recepty wciskanych nam na siłę przez ich producentów. Na szczęście większość z nich nie ma żadnego oddziaływania poza wypłukiwaniem portfela, w przeciwnym przypadku rozchorowalibyśmy się na dobre.
Trochę mniejsze spustoszenie sieje reklama na budynkach i pojazdach. Co prawda szare blokowiska i pojazdy komunikacji miejskiej raczej zyskały na wyglądzie, ale niestety zabytkowe kamieniczki i w ogóle starówki jednak na tym tracą. Jakoś nie pasuje mi widok wyremontowanego budynku z nowoczesnym szyldem "kodak express" czy innego ciucholandu. Okazuje się jednak że można nie oszpecać, i to nawet niewielkim kosztem.







Na szczęście gazetki z supermarketów, zostawiane kilogramami na blokowych skrzynkach na listy, są ostatnio, zapewne z powodu redukcji kosztów, drukowane na zwykłym papierze gazetowym. I dobrze, bo i w kotłowni znajdą zastosowanie jako rozpałka, i zmiętolone jako wypełniacz przy pakowaniu przesyłek. Na marketing trzeba się uodpornić, a i czasem niecnie wykorzystać niezgodnie z przeznaczeniem.

4 komentarze:

Marcin Torbiński pisze...

Niesamowite jak bardzo ten problem irytuje, wczoraj rowniez rozmaialem na ten temat. Wniosek jest jeden jeden moi zdaniem, koniecznoc wiekszej swiadomosci obrazu i dzwieku u ludzi. Nauka w szkole prostych zasad oddzialywania tych mediow na umysl,prostych zasd manipulacji- wszystko po to by mlodsze pokolenie nauczylo sie selekcjonowac informacje, wychwytawac drobne sugestie...Zreszta temat jest obszerniejszy bo dotyczy takze fotografii jako sztuki, ktora jest na etapie wynalezienia druku prez gutenberga, uprawia ja wlasciwie kazdy i w ilosciach dazacej do nieskonczonosci. Wzost informacji krazacej po swiecie to tylko powod by rozpoczac nauke alfabetu obrazu i dzwieku, wiec jestem za delikatna zmiana modelu nauczania. (a tak na margnesie) Mysle, ze strach przed tym dokad zmierza fotgrafia, wynika troche z nie uswiadomionego istnienia alfabetu badz zasad nia kierujacych , a kiedy je poznamy okaze sie ze lawto oddzielic ziarna od plewow.

pzdr

Marcin Torbiński pisze...

A propo reklamy ktora zaczla przslaniac rzeczywistosc: http://picasaweb.google.pl/miastomoje/Photomontage# a tu juz na prawde u naszych sasidow http://englishrussia.com/?p=2202
niesety wniosek jest taki,ze w mlodym kapitalizmie wykorzystuje sie reklame w prymitywny sposob...mam nadzieje ze tego zakaza :) no dobrze wystarczy tych wywodow

Dorota Strzelecka / Kropla Arganu pisze...

Zgadzam sie z ta nachalnoscia reklamy, wiec pora przejsc na diete niskoinformacjna, tzn. zredukowac obcowanie z reklama :) Tak sie sklada, ze dobrze znam te mechanizmy manipulacyjne poniewaz pracuje w reklamie jako grafik, czytam duzo na temat marketingu glównie od strony oddzialywania na psychike czlowieka. Przez to...sama jestem na to uodporniona ;) i irytuja mnie kobietki podniecajace sie na widok plakatów z haslami "Przecena". Mysla, ze wydaja mniej kasy na zakupy, bo taniej, ze t okazja do oszczednosci. Ale przez to kupia wiecej zbednych rzeczy wydajac wiecej nizby kupili jedna drozsza rzecz.

Przy okazji porusze temat szpecacych bilbordów i innych rekalm ulicznych, które niestety - sa jakie sa. Czesto za ich wyglad obarcza sie grafików, plastyków - ale to nie od nich glównie zalezy, bo oni sa tylko wykonawcami. Zazwyczaj klient ma jakis swój pomysl na reklame, niekonieczne spójny z estetyka, smakiem i otoczeniem. Po prostu chce go na sile wcisnac. On ma zawsze racje bo to on placi za wykonanie. Pewnie gdyby umial obslugiwac Corel Draw, FreeHand czy fotkografowac to nie musialby nikomu zlecac i zaprojektowalby sobie sam.

Na szczescie rola projektanta, to tez doradztwo, które moze wplynac na jakosc takiej reklamy. Szkoda, tylko, ze nie kazdy klient przyjmuje do wiadomosci, ze to projektant jest specjalista od estetyki.

Anonimowy pisze...

Problem z młodym pokoleniem polega na tym, że ono nie jest tego uczone w szkole i wszystko wskazuje na to, że nie będzie. Programy w szkołach upraszcza się. Gdzieś spotkałem się z twierdzeniem, że przedwojennej matury nie zdałaby teraz większość uczniów. Reklamy trzeba nauczyć się po prostu ignorować...